*22.02.2011 r.* Relacje towarzyskie, to nie tylko rola słuchacza.

Wiele lat temu,  w trakcie kontaktów towarzyskich, kiedy  odczuwałem brak zainteresowania moją osobą (nie mówię tu o relacjach przyjacielskich), było mi po prostu  przykro.  Tym bardziej, że ze swojej strony starałem się wyrażać empatyczne zainteresowanie moimi rozmówcami. Ich pozytywne  reakcje świadczyły o tym, iż dobrze czują się w mojej obecności. Moje reakcje interpretowałem jako efekt mojej  nadwrażliwości ,   którą traktowałem jako  cechę negatywną.  Miałem do siebie o to pretensje, co jeszcze bardziej destrukcyjnie wpływało na moje samopoczucie.  Potrzebowałem czasu, wiedzy oraz doświadczeń, aby zrozumieć, że to nie ja powinienem pracować nad sobą.  Jest taki typ osobowości, dobrze znany dziś psychologii, który praktycznie nie zainteresowany jest innymi. Relacje towarzyskie traktuje jak widownię przed którą może pokazać : „patrzcie jaki jestem OK”. Im bardziej empatyczna widownia, tym dla niego lepiej, co przejawia się w widocznym pobudzeniu (większe zaangażowanie).  Konfrontacja z poglądami , czy osiągnięciami innych może stanowić zagrożenie dla jego  wizerunku,  stąd praktycznie  nie przejawia zainteresowania  innymi. Próba zmuszenia go do zmiany roli i słuchania, wyraźnie negatywnie wpływa na  jego emocje, co widać w gestach (zniecierpliwienie ) i mimice twarzy (grymas). Obecnie mając już odpowiedni poziom  świadomości , wiem że to nie ja, a  moi rozmówcy potrzebowali więcej zainteresowania swoją osobą. Po prostu wykorzystywali mnie do swoich psychologicznych potrzeb.  Dziś biorąc udział w spotkaniach towarzyskich, podobnie jak dawniej z empatią słucham innych, ale jednocześnie  oczekuję tego samego w stosunku do mojej osoby.  Kiedy jednak nie mogę się „przebić”, a moje próby zmiany relacji nie przynoszą rezultatów, to albo rezygnuję z takich kontaktów, albo ograniczam je do niezbędnego minimum.

Scroll to Top